środa, 6 czerwca 2012

Zmiennoskóra - przedpremierowa recenzja

Recenzja dla portalu upadli.pl

Tytuł:Zmiennoskóra
Autor:Faith Hunter
Wydawca:Fabryka Słów
Numer wydania:I
Data premiery:2012-06-08
Język wydania:polski
Język oryginału:angielski
Tłumaczenie:Małgorzata Koczańska
Rok wydania:2012
Forma:książka
Indeks:11425045
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wielka radość zagościła w mym sercu i w mej duszy, gdy otworzyłam przesyłkę od wydawnictwa Fabryka Słów. W paczce znajdował się przedpremierowy egzemplarz "Zmiennoskórej" pióra Faith Hunter. Wpierw: dzień ekstazy i radości, dopiero po nim zabrałam się za książkę. Zanim przedstawię fabułę powieści, opowiem o autorce i moich oczekiwaniach wobec jej dzieła.
Faith Hunter jest kobietą w średnim wieku, piękną blondynką; wszystkie znaki na niebie i ziemni (np. opis na jej blogu) wskazywały na to, że jest osobą delikatną... cóż, pewnie i jest, ale po przeczytaniu książki mam zupełnie odmienne odczucie. Po przeanalizowaniu informacji o autorce, spodziewałam się książki przygodowej z pogranicza romansu paranormalnego. Za skojarzenie z paranormal romance odpowiada notka zamieszczona z tyłu książki i wspomniane w niej "kocięta". Bardzo się jednak pomyliłam, przy czym w tym wypadku można mówić o pozytywnym zaskoczeniu.  O co chodzi? Wszystko zrozumiecie po przeczytaniu całej recenzji.
Chcielibyście żyć w świecie, w którym wampiry, elfy i czarownice mogą być Waszymi sąsiadami? W takim, w którym ujawnienie wszystkiego co magiczne zaczęło się od śmierci Marylin Monroe? W właśnie takiej rzeczywistości przyszło żyć Jane Yellowrock - oficjalnie niespełna trzydziestoletniej "pogromczyni wampirów"; możecie pomyśleć: znów Buffy postrach wampirów - otóż nie! Żółtaskała, bo tyle oznacza nazwisko głównej bohaterki, również skrywa swoją tajemnicę. Jest ostatnią z gatunku zmiennoskórych z plemienia Czirokezów. Tworzy jedność z Bestią, która przyjmuje na ogół postać lwa górskiego. Zmiana w każde inne zwierzę nie stanowi większego problemu, ale po co, skoro Bestia ma swój ulubiony kształt?
Główna bohaterka w nie tak dalekiej przeszłości brała udział w akcji, w której rozprawiła się z całą rodziną młodych, nieokiełznanych wampirów. Podczas karkołomnego wyczynu likwidacji drapieżników, Jane bardzo ucierpiała fizycznie. Teraz, po przeszło roku, gotowa jest podjąć się kolejnego zadania. Jej zleceniodawczynią jest bardzo stara "wampirella" (jak pieszczotliwie nazywa ją Jane) Katherine Fontaneau, z zawodu burdelmama, no może nie taka stereotypowa, a bardzo wyrafinowana, obyta i elegancka, jak cały dom uciech Katies. Wampirella wynajmuje naszą bohaterkę do likwidacji bardzo groźnego wampira, który żeruje się na innych przedstawicielach swojej rasy.
Dookoła bardzo przystojnej Jane kręcą się różni mężczyźni, tacy jak seksowny Rick czy też Leo, bardzo potężny wampir, który jest wręcz hipnotyzujący; można wspomnieć również ochroniarza Leo i paru innych, mniej istotnych facetów. Jak tu się skupić na pracy, gdy dookoła tyle okazji, a Bestia nalega na kocięta? Przekonajcie się sami, w jaki sposób Jane Yellowrock poradziła sobie z tym wszystkim - wystarczy zagłębić się w lekturę "Zmiennoskórej".
Jak wspomniałam na samym początku recenzji, książka była dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem, miałam ją za romans paranormalny z nutą akcji, a jest zupełnie na opak! To akcja z nutą "romansu". Żeby dobrze Wam przybliżyć, o co dokładnie chodzi, Jane nazwałam bym Indianskim Bladem w skórzanej spódnicy! I to wcale nie przenośnia, na jedną nieprzewidzianą akcję dziewczyna musiała się wybrać w szpilkach i kiecce. Ile się przy tym namęczyła dowiedzą się tylko osoby, które sięgną po książkę.
Cieszy fakt, że powieść nie jest kolejną historią o pustej nastolatce mającej problem z tym, którego wampira/wilkołaka/trolla/innego stwora wybrać. Główna bohatera jest osobą dojrzałą, wyrazistą, targaną emocjami, próbującą odnaleźć samą siebie i zagubioną przeszłość. Natomiast Bestia, z którą koegzystuje w jednym ciele, jest pełna zwierzęcych instynktów, charakteryzuje się poniekąd pewnego rodzaju - nomen omen - zwierzęcością, na przykład jeśli idzie o kocięta.
W trakcie lektury dostrzegłam dwie rzeczy, które mogą drażnić potencjalnego czytelnika. Pierwsza sprawa, to rozdziały, w których do głosu dochodziła Bestia. Zamysłem autorki było przedstawienie sposobu zwierzęcego myślenia. Czasem było to ujęte hasłowo np. „Mój!”, a czasem myśli bestii wydawały się zbyt rozbudowane jak na zwierzaka. Wydaje mi się, że jest to brak konsekwencji . Drugą kwestią, która może irytować czytelnika, są rozległe opisy oraz stosunkowo mała ilość dialogów. Obie rzeczy mnie osobiście nie przeszkadzały, ponieważ zatopiłam się w wartkiej i oryginalnej fabule, która wybitnie przypadła mi do gustu. Wierzę, że te dwa małe szczegóły również i Wam nie będą przeszkadzać.
Jeśli lubicie powieści pełne akcji, wampiry w krwiopijczej odsłonie (a nie np. błyszczącej) oraz nutę kryminału w książce, to "Zmiennoskóra" jest właśnie dla WAS! Jeśli chodzi o moje odczucia, mogę ją z czystym sumieniem polecić osobom, które mają dość mdłych paranormalnych romansideł - dla mnie była to bardzo miła odmiana!
Ocena: 8+/10

sobota, 2 czerwca 2012

Nie tylko książką człowiek żyje.


Jak wiadomo nie od dziś, nie samą książką człowiek żyje. Postanowiłam zaprezentować, moją drugą pasję, której oddaje się bez opamiętania, oczywiście w przerwach między czytanie książek.

Produkcja biżuterii. 


Uwielbiam, kocham, ubóstwiam. Nic tak mnie nie relaksuję jak dłubanie w koralikach, przywieszkach, biglach i drucikach. Poniżej przedstawiam to co udało mi się wydłubać do tej pory. Mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu. 


Tak wygląda część kolekcji, zawieszona na moim prowizorycznym organizerze. 


 Moje pierwsze wyprodukowane sztuki. 


Kolejne sztuki, bardzo polubiłam te z łapkami. Niestety chyba dokończą lada dzień swego żywota. 


 Trzy bransoletki. Nie ukrywam nawet ciekawe wyszły. Natomiast moją ukochaną noszę zawsze na sobie. Zwykły rzemień ze skrzydłami anioła.





Ha moje wczorajsze dzieło!!! :)

Kamea zrobiona dla Medium, wisi i czeka na lepsze czasy do wysyłki. 


I moje niezbyt udane naszyjniki... No cóż, kiedyś wyjdą ładne! Obiecuję.

Karty Archanioła Michała autorstwa Dr Doreen Virtue

Jak część z Was wie, jestem osobą która jest wybitnie zaczarowana światem aniołów, wróżek oraz wszystkiego co magiczne, tajemnicze. Tematyka Anielska jest moim konikiem od wielu lat czytam różnego rodzaju publikacje, szperam za wskazówkami, informacjami. Moje poszukiwania sięgają różnych źródeł, od tych zupełnie banalnych typu Internet, po te całkiem poważnie traktowane jak Pismo Święte. Pomimo, że jestem osobą wychowaną w wierze katolickiej, wierzę w Boga, pismo święte to nie przeszkodziło mi w poszukiwaniach, tego czego mi potrzeba – PRAWDY.

Wiele osób może się burzyć faktem, iż na naszym portalu ukazuje się cykl poświęcony tak specyficznej literaturze, ale wierzę, że komuś w ten sposób pomożemy, tak jak publikację które zostały wysłane do mnie pomogły mi.

Ostatnie dwa tygodnie mojego życia były bardzo burzliwe. Mój brat znalazł się w szpitalu w bardzo poważnym stanie. W szczegóły nie będę wchodziła, ale nie wiadomo było czy przeżyję, w tym samym czasie przyszły do mnie książki oraz karty z wydawnictwa Studio Astropsychologii. W cyklu który chcę zapoczątkować tą recenzją, chcę Wam przybliżyć moje doświadczenia w tym tragicznym dla mnie czasie na tle informacji zawartych w książkach.

Wiem, że mogą pojawić się głosy jak mogłam zajmować się książkami w takiej sytuacji. Jak przeczytacie to zrozumiecie, dlatego zachęcam do dalszej lektury.

Pierwszą recenzję chcę poświęcić Kartom Archanioła Michała autorstwa Dr Doreen Virtue. wyd. Studio Astropsychologii.
Paczkę z wydawnictwa otrzymałam w bardzo kryzysowym dniu całej historii ze zdrowiem mojego brata, przyszła 10 minut po tym gdy dowiedziałam się, że Krzysiek nie może być leczony w tym szpitalu w którym był operowany ponieważ szpital nie wie skąd takie wyniki badań i nie wie co ma z tym zrobić. Jak każda kobieta zareagowałam płaczem, a zarazem „jak trwoga to do Boga”, to potrzebny był mi kontakt z aniołami. Tak, tak mili Państwo jest to możliwe i się o tym nie raz przekonałam… Mając mętlik w głowie, chaos, wiedziałam że nie rozpoznam co jest natłokiem myśli związanych z sytuacją, a co może przychodzić z modlitwą. Nigdy nie byłam przekonana do proszenia o pomoc kart, ale tym razem w akcje desperacji sięgnęłam po Karty Archanioła Michała. Szybko przestudiowałam przewodnik który był dołączony do tali, zastosowałam się do zaleceń. Zrobiłam potrójne rozłożenie i muszę Wam powiedzieć, że miną tydzień od tamtego czasu i nadal nie mogę sama uwierzyć w to co się wydarzyło. Karta która mówi o niedawnej przeszłości: „Stworzyłeś tę sytuację i masz dużo siły, żeby ją zmienić.” Oczy mi się szeroko otworzyły już w tej chwili, pomyślałam jaka głupota jak mogłam stworzyć chorobę brata… Jak się okazało bardzo się pomyliłam i to podwójnie, ale o tym zaraz się dowiecie. Karta mówiąca o sytuacji obecnej: „Ty i Ci, których kochasz jesteście bezpieczni.” Pomyślałam jak bezpieczni, brat mi umiera… Ostatnia karta mówiąca o przyszłości: „Napisz o swoich myślach i uczuciach.”  Nie skończyłam dobrze czytać opisu znaczenia ostatniej karty, jak zadzwonił telefon z informacją, że jest szpital który będzie leczył brata na oddziale onkologii i hematologii. O zgrozo okazało się, że jest to szpital które sama osobiście odradzałam bratu do którego trafił parę dni wcześniej na samym początku choroby i wyszedł na własne żądanie za moją namową ponieważ powiedziałam mu: Załatwimy lepszy szpital tu są złe warunki. Sama stworzyłam tą sytuację. Nie chcę się obwiniać, nie ma sensu, ale karta prawdę powiedziała. Dziś wiem, że choroba która go dotknęła była spowodowana lekami które sama osobiście z polecenia lekarza mu podawałam w iniekcjach podskórnych.  Całą sytuację pozostawiam Wam do oceny.

Teraz parę słów o samych kartach. Wydanie jest piękne, złote brzegi stwarzają magiczną atmosferę. Oprawa graficzna zachwyca i przyciąga uwagę. Talia składa się z 44 kart, które są zapakowane w śliczne pudełko, a do wszystkiego jest dołączona książka która przeprowadzi nawet laika który spotyka się z kartami po raz pierwszy przez wszystkie arkana. W trakcie poszukiwania informacji na temat samych kart i autorki udało mi się dowiedzieć, iż z tych kart korzystają osoby zajmujące się zawodowo „wróżeniem” (wydaje mi się, że to złe słowo – odczytywaniem przekazu to jest bardziej trafne), jak również osoby zupełnie początkujące, zaczynające swoją przygodę z kontaktem z aniołami.  Opisy kart są napisane językiem bardzo przystępnym, zrozumienie nie sprawi nikomu trudności.

Na tle wydarzeń, karty polecam wszystkim z całego zbolałego serca.  Ja z perspektywy mogę powiedzieć, że spokój który uzyskałam dzięki nim i ciepło w sercu które się pojawiło jest bezcenne. Wrócę do nich nie raz.
O samym Archaniele Michale przeczytacie w kolejnych recenzjach.
 

Recenzja dla portalu upadli.pl