środa, 25 lipca 2012

Życie, które znaliśmy

Recenzja: „Życie, które znaliśmy” – Susan Beth Pfeffer dla portalu upadli.pl

352x500Tytuł: Ocaleni. Życie, które znaliśmy.
Autor: Susan Beth Pfeffer
Data premiery: 2012-03-02
Numer wydania: I
Wydawca: Jaguar
Tytuł oryginału: Life As We Knew It
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Oprawa: miękka




„Życie, które znaliśmy” – seria „Ocaleni”
Susan Beth Pfeffer

Ile książek przeczytaliście z gatunku dystopi? Ja bardzo dużo, każda z nich pokazywała świat po jakiejś zagładzie, po tragedii, która dotknęła naszą planetę. Wydarzenia działy się wiele lat po kataklizmie. Bohaterowie w jakiś sposób mieli już przystosowane życie do panujących warunków, rządziło się wcześniej ustalonymi zasadami.
Susan Beth Pfeffer serwuje nam powieść opowiadającą o losach rodziny, która żyje w czasach, gdy zaczyna się „koniec świata”. Miranda, Matt, Jon oraz ich Matka mieszkają w małym miasteczku Howell w stanie Pensylwania. Egzystencja toczy się swoim spokojnym tempem, wszyscy zajęci są codziennymi obowiązkami i wyczekują wyjątkowego dnia: 18 maja – przełomowy dzień – czyżby początek końca? W tym dniu miała w księżyc uderzyć asteroida. I uderzyła, tyle tylko, że amerykańscy astronomowie podczas dokonywania pomiarów popełnili błąd. Zderzenie wybiło księżyc ze swojej orbity. Zbliża się on do ziemi, skutki są tragiczne.





Czuję się w obowiązku przypomnieć wszystkim czytającym wiadomości z lekcji geografii oraz fizyki dotyczące tego, jaki wpływ na siły natury ma księżyc. Zmienia się grawitacja, zmieniają się przypływy i odpływy mórz i oceanów, uaktywniają się lawa w wulkanach, monsuny oraz trzęsienia ziemi. Każda z wyżej wymienionych sił zaczyna zawodzić w historii opisanej w „Życie, które znaliście”, zalewa amerykańskie stany położone blisko zbiorników wodnych, do tej pory nieczynne wulkany plują lawą.
Autorka na tle kataklizmów ukazuje oczami szesnastoletniej Mirandy starania jej rodziny, starania o przetrwanie w obliczu końca świata. Rodzina próbuje zachować pozory normalności w tym ciężkim dla siebie czasie, obchodzą gwiazdkę, opiekują się swoim kotem, odwiedzają starszą sąsiadkę.
Nie chcę zdradzać fabuły, ponieważ jest oczywista, pytanie jest tylko takie, kto przeżyje na końcu książki… czy przeżyje ktokolwiek, na jak długo starczy zapasów? Czy kot posłuży za przekąskę w urodziny brata?
Książka przenosi w świat Mirandy, czaruje bardzo realistycznym spojrzeniem na koniec świata. Logika i analogia, jaką wykazuje się autorka, jest na mistrzowskim poziomie. Powieść może poniekąd służyć za podręcznik przetrwania na wypadek zmiany grawitacji na ziemi.
Dzięki formie użytej przez Pfeffer mamy wrażenie, że w naszych rękach leży prawdziwy pamiętnik nastolatki, która gdzieś kiedyś żyła i pisała go z myślą, że ktoś go przeczyta. Mamy opisany każdy dzień od 7 maja do 20 marca, każdy dzień zmagań o przetrwanie. Pomimo, iż jest to pamiętnik, znajdziemy w nim ważne dla całej historii rozmowy, które odbyła Miranda. Dla osób, które obawiają się epickich opisów: nie macie się czego bać, po dziesięciu stronach odpłyniecie w ten świat, nie musicie się obawiać niedostatku dialogów, ponieważ przestaje mieć to znaczenie.
Język użyty przez autorkę jest przystępny, typowy dla nastolatków. Postacie są bardzo realistycznie, żadne z naszej czwórki nie jest superbohaterem i takiego nie udaje. Są pełni obaw, mają poczucie niesprawiedliwości. Myślę, że autorka w doskonały sposób dobrała emocje do panującej sytuacji. W równie doskonały sposób przelała je na papier.
Patrząc pod kątem wartości, które przekazuje nam historia opisana w tej pozycji, muszę przyznać, że od dawna nie czytałam tak dobrej książki. Miłość do rodziny, poświęcenie, rozsądek, konieczność zrobienia czegoś dla wyższego dobra, czegoś co się kłóci z naszymi chęciami.
Ciężko mi podsumować tę pozycję, przeczytałam ją jednym tchem, czytałam nie jedząc i nie śpiąc. Zatraciłam się w niej zupełnie. Jestem nią zachwycona. Przeżywam tę książkę, pomimo końca.
Moja ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz